Ludzie to dziwne stworzenia – czasem tak sobie myślę. Moja Pani od czasu do czasu zamyka się w tym pomieszczeniu pełnym zieleni, bierze do ręki takie dziwne narzędzie – nożyce to nazywają i jedzie równo po zielonych badylach…
Patrzę, patrzę… no aż mnie wyrywa, szczekam, ale ona nic nie kuma. Przecież zrobiłbym to trzy razy szybciej z takim samym, baaa lepszym efektem. Bo ona zawsze coś zostawi – taka niedokładna przy tym jest. Aż razu pewnego nie wytrzymałem. Postanowiłem zrobić mojej Pani niespodziankę. Wszedłem do oranżerii, rozglądnąłem się i… przyznam, miałem pewien problem – cholera, który pierwszy wrzucić na ząb. No dobra wybrałem… jadę… Nie było łatwo, bo fakt twarde te badyle jak nie wiem co. I nagle wrzask, że aż mi w uszach zagwizdało. No i co się tak drzesz – myślę, ale zanim skończyłem myśl, poczułem, że lewituję w powietrzu, przenoszony na taras, gdzie mnie spuszczono i zostawiono. No i jak tu zrozumieć ludzi? Zamknięty przez szybę patrzyłem, jak moja Pani sprząta, a przecież sam bym to powynosił na zewnątrz po skończonej robocie, gdyby zechciała zostawić uchylone drzwi na zewnątrz. Ale nie, bo komary lecą – normalnie tak, jakby ich w życiu pchła nie użarła.
Jaki morał z tej historii w psiej filozofii? – nie pomagaj ludziom, bo nawet jeśli robią coś źle i tak są przekonani, że robią to lepiej od Ciebie. Od tego czasu przycinam na zewnątrz. Czasem też drą mordę, ale nieco rzadziej, więc chyba powoli doskonalę technikę.
Posted on / 2 on Krótka historia o pewnym cięciu
No u mnie to samo wszystko co posadzę to wyrwą albo ovgryzą przy ziemi nie ważne co to jest czy winogron czy bez czy jezyna czy też kolczasta róża
Oj tak 🙂 Wsadzanie to praca na wyścigi. Trzeba wykorzystać chwilę nieuwagi, bo inaczej od razu przyleci i poprawi 😉